GDAŃSK 11:24 Sea Salt & Sand Grass
NUTA ZAPACHOWA: balsamiczna żywica sosen przeplatająca się z solą morskiej bryzy, otulona delikatnym, ziemistym szeptem traw piaskowych, tworzy zapach pełen wolności i przestrzeni.
OPOWIEŚĆ: Nie jesteśmy znad morza. Całe życie setki kilometrów od wybrzeża. „Nadmorze” pojawiło się w naszym życiu nie wiadomo kiedy, w zamierzchłych czasach. Zawsze w ten sam sposób: męcząca, nudna droga pociągiem, samochodem, czymkolwiek, dotarcie do miasta takiego samego jak to, z którego wyjechaliśmy, a rano spacer po uprzednim skompletowaniu niezbędnego wyposażenia (kocyki, ręczniki, picie, jedzenie, zabawki, łopatki, dmuchańce…).
No i nadchodziła ta magiczna chwila. Najpierw pojawiał się zapach. Sosnowy las, piach, sól, wiatr, no i to coś jedynego, niepowtarzalnego, szczególnego, takiego, że ach. Dalej szum, rytm fal, później gwar, a na końcu wyłaniał się obraz. Szumiąca, magiczna woda aż po horyzont. Nieobjęta wyobraźnią, żywa, łącząca się z błękitem sklepienia. Żaglowce już dawno przeniosły się do nieba i teraz w równych rzędach, jak liniowce pod Trafalgarem, płyną majestatycznie gnane wiatrem. Ta sekwencja wrażeń zmysłowych pojawia się zawsze.
Czas płynie, to przyspieszając, to zwalniając. Zmieniają się dekoracje. Ludzie przychodzą i odchodzą, ale to niezwykłe misterium objawienia morza jest stałe i niezmienne. Najpierw zapamiętale kopiąc w piachu i z sinymi ustami siedząc w lodowatej wodzie, z poczuciem bezpieczeństwa odnajdowanym co jakiś czas w spojrzeniu oczu rodziców. Później, z kolegami, biegając brzegiem w kierunku wschodzącego słońca (tylko brakowało muzyki Vangelisa z „Rydwanów ognia”). Następnie nadszedł czas trzymania się za ręce i drżenia spowodowanego – już nie mamy pewności – albo wiatrem, albo ciepłym oddechem na ramieniu. Ten czas płynnie przeszedł ponownie w budowanie zamków z piachu i systemów irygacyjnych, ale już jako siła robocza i najemna myśl inżynierska małych plażowych inwestorów. Znów powrócił czas trzymania się za ręce, w sumie te same, ale trochę zmęczone wyrywaniem kartek z kalendarza.
Rozumiemy już, że wszystko jest płynne. W poszukiwaniu kotwic, stabilnych miejsc oparcia, niezmiennie odnajdujemy to miejsce – to „nadmorze” – i czujemy się szczęśliwi. Chcieliśmy się z Wami podzielić tą opowieścią, naszym przeżyciem, a może życiem, dając Wam część naszych szczęśliwych emocji, zapisanych naszym kodem.
GDAŃSK 11:24